Dwudziesta pierwsza mila: jak Cię widzą…
…tak Cię piszą. Mawiamy, że przysłowia są mądrością narodu. Bywa, że niekiedy, właśnie dlatego, że powstały w jakiejś określonej grupie ludzi, są zrozumiałe w wąskim gronie. Trzeba się sporo napracować, żeby dobrze oddać ich sens np. obcokrajowcom. W Piśmie Świętym takie „przysłowia” nazywa się idiomami. Są to zwroty, które przetłumaczone dosłownie, współczesnemu czytelnikowi mogłyby niewiele mówić. W dzisiejszej Ewangelii św. Łukasza (z racji na wspomnienie św. Tymoteusza i Tytusa, nie mamy kontynuacji św. Marka i przypisane są do tego dnia czytania tzw. własne) mamy taki właśnie przykład idiomu. Pan Jezus wysyła siedemdziesięciu dwóch innych uczniów przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Dosłownie należałoby przetłumaczyć „przed swoją twarzą” wyprawił tych uczniów. To trochę jakby chciał im powiedzieć – jak Mnie przedstawicie, opiszecie, zobrazujecie, takie będę Miał wejście na dzień dobry! Coś w tym jest. Jak koledze z niższego roku powie się, że wykłady z Panią/Panem X są porywające, to aż się człowiek doczekać nie może, jeśli natomiast usłyszę, że szału nie ma… no cóż… to i z moją frekwencją prawdopodobnie też go nie będzie. Jaką Twarz chrześcijaństwa pokażesz, taki Jezus u niektórych będzie miał start! W pewnym stopniu coś tam od Twojego FaceBoga zależy!
Ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku (Pnp 2, 14)… abym taką właśnie pokazał bliźnim.
Życzę Ci dziś kilku chwil Adoracji, żebyś Mogła/Mógł na Niego popatrzeć i zapamiętać jaką ma Twarz
Niech Pan Cię +
brat michał kulczycki ofm cap.